Google odchudził Chrome’a!
Chrome – najpopularniejsza przeglądarka na świecie, której nieco się w ostatnich latach przytyło – została odchudzona. Bateria laptopa wyraźnie to odczuwa.
Też tak macie, że na nowym sprzęcie instalujecie od razu Chrome’a? Nie da się ukryć, że jej funkcjonalność i jakość wyszukiwania przewyższa inne, choć próbowałam już i Firefoxa, i Explorera i Opery. No i oczywiście Safari (które kocham i używam jako alternatywnej przeglądarki tylko do takich MOICH rzeczy). Do pracy jednak zdecydowanie wolę Chrome.
Pewnie to w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia. Przez wiele lat pracowałam na pecetach i Chrome zawsze był naturalnym wyborem dobrej, lekkiej, szybkiej przeglądarki. Niestety, przez lata – chcąc zadowolić kolejnych użytkowników – Google pasł swoją przeglądarkę coraz to nowymi funkcjami, aż wreszcie zajmowała tyle RAM-u, że momentami naprawdę trudno było na co dzień funkcjonować. Zwłaszcza że przyzwyczailiśmy się do szybkości.
O ile jeszcze na dobrym sprzęcie stacjonarnym coraz większa waga Chrome’a nie była odczuwalna, o tyle na laptopie wiecznie głodna energii przeglądarka powodowała, że sprzęt znacznie krócej pracował w ciągu jednego ładowania baterii.
Wprowadzony jeszcze w marcu Chrome 57 rozwiązuje problem. Zainstalowana w niej nowa funkcja co 10 sekund sprawdza karty działające w tle, które potrafiły zżerać nawet 1/3 całej energii sprzętu. W trakcie sprawdzania Chrome „dławi” te karty, które nie są w danym momencie w użyciu, co pozwala na zmniejszenie zasobów używanych przez nie o ok. 25%.
Nie dotyczy to jednak kart odtwarzających audio lub korzystające z połączeń w czasie rzeczywistym (WebSocket, WebRTC) np. do realizowania połączeń wideo. Inaczej mielibyśmy problem z oglądaniem czegokolwiek w sieci czy rozmowamy np. na Skype. Oby tak dalej
Anoda