Energia przyszłości – tanie zasilanie

“If I were a rich man…” Znacie ten kawałek z musicalu „Skrzypek na dachu”? Ja bym chciała czasem być „rich woman”, bo dzięki temu mogłabym doświadczać przyszłości w teraźniejszości. Ale do rzeczy – oglądacie czasem filmy sci-fi? A zastanawialiście się kiedyś, skąd ich bohaterowie w ogóle czerpią energię do napędzania swoich kosmicznych maszyn, do oświetlania swoich futurystycznych domów i w ogóle do tego, żeby działały te ich wszystkie innowacyjne sprzęty? Ja myślę, że ze Słońca – gwiazdy, która jeszcze długo nie zgaśnie.

Jestem absolutną fanką ekologicznych rozwiązań dotyczących produkcji energii, począwszy od pomp ciepła, które tkwią pod ziemią, poprzez piece spalające materiały ze źródeł odnawialnych, energię z wiatru i wody aż po panele słoneczne, które czerpią energię z kosmosu, i to dosłownie, bo ze Słońca 🙂 Tak więc – mówię Wam – jakbym była bogatą kobietą, tobym sobie zbudowała jakiś testowy dom albo coś w tym stylu, żeby sprawdzać nowe technologie. Ale nie jestem (jeszcze), więc tylko czytam na ten temat.

Jakiś czas temu wyczytałam na przykład, że naukowcy (kocham naukowców!) pracują nad zmniejszeniem baterii słonecznych poprzez skupienie światła w soczewce. No, genialne! Że ja na to nie wpadłam! Przecież światło zogniskowane w soczewce ma o wiele większą siłę, a co za tym idzie – energia ma o wiele większą moc niż padająca w sposób nieskupiony. Co tu dużo mówić – nawet człowiek, jak się na czymś skupi, to ogarnie więcej niż jak będzie rozkojarzony. Jakie proste!

ogniwa

Ale wracając do meritum. Badania i pierwsze próby, o których wspominam, dotyczą tzw. ogniw wielozłączowych (są zbudowane z różnych materiałów pochłaniających światło o różnej długości fali), które jednak są bardzo drogie w produkcji, więc naukowcy szukają dalej i tak właśnie wpadli na pomysł, by te drogie ogniwa przystosować do pracy ze światłem, które skupiane jest przez soczewki albo lustra. Dzięki temu samo ogniwo fotowoltaiczne może być o wiele, wiele mniejsze niż powierzchnia, z której zbiera światło. Jasne jest, że idzie za tym zmniejszenie kosztów, i to naprawdę duże.

Kolejnym pomysłem jest umieszczanie baterii słonecznych na wodzie. Sami wiemy, że w takich warunkach najszybciej się opalamy (tak jak np. na śniegu, który przecież też jest innym stanem skupienia wody), bo H2O przyciąga światło, ale jednocześnie chłodzi, więc nie czujemy, że ciepło naszego ciała wzrasta. I tu znów mamy analogię do baterii – bo w przypadku obecnie stosowanych paneli słonecznych wykonanych z ogniw krzemowych chłodzenie powoduje wzrost produkcji energii o ponad 10 proc.

I cóż, tak oto od przyszłości na statku kosmicznym dryfującym w innej galaktyce wróciłam do teraźniejszości – bo może wystarczy po prostu dom z basenem, którego część zagospodarujemy ogniwami fotowoltaicznymi? Ech… rozmarzyłam się…

A tak na serio – mistrzowie nowoczesnych technologii, Japończycy, niedawno stworzyli dwie wielkie elektrownie słoneczne ulokowane na stawach w pobliżu miasta Kato. Obie mają łączną moc, aby zasilić 1000 gospodarstw domowych. Można? Można! I trzeba 🙂

c.d.n.

Zapisz